Przeszłość, która tkwi w teraźniejszości. Trochę o mnie.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twój problem Strona Główna -> Wyżalmy się...

truskawa




Dołączył: 26 Sty 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 13:24, 26 Sty 2013    Temat postu: Przeszłość, która tkwi w teraźniejszości. Trochę o mnie.
 
Witam.
Jestem tu nowa, przypadkiem znalazłam to forum i mam nadzieję, że wreszcie ktoś mnie chociaż "wysłucha". Szukałam porad u psychologa akademickiego, ale tam spotkania są 45 - minutowe, nie jestem w stanie tam przelać wszystkiego, gdy kobieta patrzy co moment na zegarek, bo "takie są przepisy". Do rzeczy.

Od dziecka byłam osobą bardzo gadatliwą, lubianą ze względu na to, że byłam towarzyska, miałam w sobie duże pokłady empatii, więc rozumiałam innych na tyle, że potrafiłam im pomóc w każdej sytuacji.

Od jakiegoś czasu (myślę, że od liceum) wszystko się sypie w tej kwestii. Trafiłam do liceum, o którym marzyłam, do klasy humanistycznej, również wymarzonej, ale z ludźmi pokroju "uwielbiam palić i pić, dobrze się bawić, nic więcej się dla mnie nie liczy". Ja byłam inna, próbowałam się trzymać z ludźmi swojego pokroju, ale później zauważyłam, że tak naprawdę tworzyłam zupełnie inną kategorię, więc zaczęłam szukać ludzi poza swoją klasą, miałam to szczęście w 2 Lo trafić na grupę ludzi takich jak ja. Mieszanka wszystkiego, ale dogadywaliśmy się idealnie przez rok, niestety po roku wszyscy moi znajomi wyszli z Lo (byli starsi) a ja poszłam do 3 klasy. A tam dalej to samo. W dodatku wtedy prowadziłam bloga, kiedy ta wiadomość dotarła do klasy założyli wątek o mnie na forum i wyśmiewali się ze mnie na 6 stronach. Wszyscy Ci, których uważałam za "jeszcze normalnych". Od tamtego czasu, od czasów liceum, czułam niechęć do ludzi. Miałam co prawda przyjaciółkę i przyjaciela, spotykałam się z nimi często, ale gdy każde z nas poszło w swoją stronę, nagle spotkania były rzadsze. Ktoś powie, że to normalne, każdy ma swoje życie, ale - jakoś się ode mnie oddalili.

Później moje życie przybrało inny obrót. Poszłam na studia, z kierunkiem o którym marzyłam wiązały się problemy z dostaniem się ze względu na dużą konkurencję, ale w końcu otrzymałam telefon, że jest dla mnie miejsce.

I oto byłam. Wydawało mi się, że studenckie czasy będą najlepszymi w moim życiu. Ale i tu spotkała mnie niemiła niespodzianka. O ile pierwszy rok przeszłam bez większych problemów, pod koniec zostałam starostą. Wydawało mi się, że starostom się pomaga na egzaminach i ogólnie w życiu studenckim, kiedy noga im się powinie, ale nie. Na drugim roku zostałam oblana i zostałam na rok. I nagle wszyscy Ci, którzy trzymali się ze mną - odwrócili się ode mnie: ludzie z roku, na którym byłam, rodzice ciągle wypominają mi to, wtedy nie obyło się bez miesięcznych kłótni, że spaprałam swoje życie (przecież do tej pory nie było ze mną problemu, więc o co chodzi?!); parę miesięcy wcześniej facet odszedł ode mnie (zerwał ze mną przez telefon, bo "się wypalił").
Moi przyjaciele w tamtym czasie zajęli się tylko swoim życiem. Dzisiaj wiem, że wcale nie byli ze mną wtedy, kiedy ich potrzebowałam, wręcz przeciwnie - wychodzi na to, że to ja ciągnęłam te przyjaźnie, więcej do nich pisałam, częściej prosiłam o spotkanie a oni odpowiadali "tak" albo "nie", jeśli im się chciało. W tamte wakacje wróciłam do chłopaka, z którym byłam w czasach gimnazjalnych. On był moją podporą, zawsze podnosił mnie na duchu, mimo, że był strasznie nieśmiały i nie miał tyle mi do powiedzenia ile ja mu. Totalne przeciwieństwo mnie samej. Depresja, która zaczęła się u mnie od 2 roku studiów trwała, ale On pomagał mi przejść przez kolejne ciężkie etapy życia.

Kiedy w końcu udało mi się "wstać" (choć stany depresyjne trwają do dziś a jestem na 3 roku) on zaczął na nowo milczeć coraz więcej tak jak kiedyś jak byliśmy w gimnazjum (i dlatego wtedy odeszłam). Potem to ja próbowałam studiować na dobrym poziomie, jego wyciągać z tej "doliny", w dodatku musiałam zacząć pracować dorywczo, by móc zapłacić za rok, który musiałam przejść od nowa. Ponieważ byłam na tyle zaradna, by zapytać kogoś na studiach, co zrobić udało mi się dużo rzeczy załatwić samej, wiele przedmiotów zrobić rok wcześniej (w ten sposób mieć na 3 roku mało przedmiotów). Ale zaczęło mi brakować siły, by mojego faceta wyciągać z wiecznego smutku, w którym i ja sama zaczęłam się na nowo pogrążać. Próbowałam dojść do tego, co mu jest, ale do tej pory nie wiem, a jesteśmy ze sobą już 1.5 roku (w dodatku zaręczeni - ta myśl mnie uszczęśliwia, bo wiem, że chcę z Nim być), wciąż czuję, że jest coś co wydarzyło się w jego życiu tak jak i w moim co go złamało.

Kiedy przyszło mi studiować, pracować i próbować wyciągnąć Go ze smutku naprawdę zaczęło mi brakować siły i tak jest do dziś. W dodatku nie widzę oparcia w moich rodzicach a przyjaciół już nie mam. Próbowałam nawiązać kontakt ze starymi, ale to już nie jest to samo. Tamta przyjaźń nie wróci, z resztą - po co wracać do czegoś, gdzie czułam się wykorzystywana, bo coś mogę załatwić. Szukam ludzi, z którymi mogę pogadać o swoich problemach, których wciąż jest za wiele, nie mogę ich już dłużej w sobie dusić, bo się zamęczę, a mój narzeczony niektóre problemy ignoruje, bo mówi, że są banalne, niektóre ze mną próbuje przegadać a na ciągłe awantury ze strony rodziców w moim domu i brak wsparcia ma jedną radę: przeprowadzić się do jego domu (on również mieszka z rodzicami) o czym nie chcę myśleć, bo nie jesteśmy małżeństwem, a zwalać się jego rodzicom na głowę to ostatnia rzecz, o której myślę w tej chwili. Cały czas boję się też o studia, które idą jak idą - jedna z wykładowczyń cały czas mnie tępi, ta sama która mi powiedziała dwa lata temu, że niestety muszę powtarzać rok... A mój narzeczony ciągle mi mówi, że chce się pobrać ze mną w przyszłym roku. Ja też, ale jak mam na to zarobić?! Koszty rzędu 20 tysięcy w najgorszym wypadku.. Rodzina mi nie pomoże finansowo, a ja dorabiam jako lektor, a jak wiadomo lektorzy kokosów nie mają... W dodatku przy tym wszystkim mam dla narzeczonego mało czasu, co ciągle mi wypomina, nie wiem czy nie chciałby mnie mieć na wyłączność, bo nawet nie chce nigdzie ze mną wyjść, a ja pragnę połazić z kimś po mieście i po prostu żyć.. A On jest typem domatora.

Ale się rozpisałam... Sami widzicie jak to jest. Nie ma komu powiedzieć, to trzeba wywalić z siebie tonami.. Smile Będę wdzięczna jeśli komuś uda się dobrnąć do końca i coś odpisać, chciałabym , żeby ktoś to przeczytał. Może macie podobne problemy? Możemy podyskutować, podzielić się żalem i pokonać to razem. Szczerze w to wierzę, że jest jeszcze ktoś, kto może mi pomóc... Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ShinyRose




Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Śro 18:05, 30 Sty 2013    Temat postu:
 
CześćSmile
Też jestem nowa na tym forum i szukam dokładnie tak jak Ty kogoś z kim mogłabym obgadać moje problemy. Myślę, że możemy sobie wzajemnie pomóc. Często jest prościej pogadać z kimś obcym.

Jeśli chodzi o starych przyjaciół i znajomych to naprawdę ciężko nawiązać z nimi taki kontakt jak się kiedyś miało. I w 99% się to nie udaje.
Osoby, które uważałaś "za jeszcze normalnych" wyśmiewali się z Ciebie i wiem, że to rani. Jestem osobą, która nie jest do końca sprawna fizycznie, czyli po prostu niepełnosprawna. W dzisiejszych czasach dzieci i podstawówce, młodzież w gimnazjum i szkołach ponadgimnazjalnych a coraz częściej dorośli znajdują sobie przyjemność w gnębieniu takich osób jak ja. Z tego powodu nie miałam nigdy przyjaciół a tylko "pseudo koleżanki", które tylko nie lubiły jak chciały odpisać zadanie albo żebym im z projektem lub przygotowaniem do matury pomogła. Więc sama się niekiedy dziwię jakim cudem męża znalazłam Razz

Jak widać ja też potrzebuje się komuś wygadać. Pisz co leży Ci na wątrobie a ja postaram się pomóc. Możesz mnie pytać o wszystko. Postaram się odpowiedzieć najlepiej jak potrafię i będę też pisać o sobie jak nie będzie Ci to przeszkadzać.

Pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twój problem Strona Główna -> Wyżalmy się...
Strona 1 z 1

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin